- Skoro już tu dotarłeś, mogłeś przecież porozmawiać z tym
ego, że od kilku tygodni Chase i ona żyją obok siebie. On spędzał czas na rehabilitacji, u lekarza albo w biurze, a ona pracowała w redakcji „Timesa”. Od czasu kłótni w gabinecie starali się zachować pokój, chociaż nie było to łatwe, dzielili wspólną przeszłość, a przed nimi rysowała się mglista i niewyraźna przyszłość. Nie było czułości. Nie było delikatnych dotyków. Ani żartów. Ale tego nie było od dawna. Nie z powodu pożaru, ale dlatego, że się od siebie oddalili, poszli oddzielnymi ścieżkami i dążyli do różnych celów. Teraz byli razem, ale tylko pozornie. W domu odnosili się do siebie uprzejmie i uczyli się ufać sobie od nowa, ale cały czas panowało między nimi napięcie, które mogło wybuchnąć w każdej chwili. Przyłapała go, jak się jej przypatrywał, kiedy myślał, że ona tego nie widzi. Czuła, że wodzi za nią wzrokiem. Sprawdzał ją i przeszukiwał jej biurko, gdy nie było jej w domu. Była tego pewna. Nigdy jej nie zaufa. Ale najgorsze były noce. Wiedziała, że Chase jest na dole i pewnie nie może spać, tak samo jak i ona. Pragnie. Cierpi. Wspomina. Udaje. Przed jej rodziną. Przed światem. Przed nią. - Tak się cieszę, że starasz się coś z tym zrobić - powiedziała jej Dena któregoś ranka, kiedy do nich wpadła. - W małżeństwie zawsze pojawiają się problemy. - Chyba tak. - Nam też nie jest łatwo - przyznała. - Od kiedy Rex oznajmił, że ten Willie jest jego synem i dał mu pokój na górze w naszym domu. Wiedziałaś o tym? Dawny pokój Derricka. Mówię ci, ciarki chodzą mi po skórze, gdy jestem z nim sama w domu. - Willie nie jest groźny. - Nie? No, nie wiem. Pamiętam, że kiedy dorastałyście, zawsze się przy was kręcił, chował się w krzakach i podglądał. Bóg jeden wie, co robił, ale kilka razy go przyłapałam w rododendronach przy basenie, jak gapił się w okno Angie. Pewnie chciał ją zobaczyć w staniku i w majtkach. Boże, to obrzydliwe. - Wzdrygnęła się i sięgnęła do złotej cygarnicy po papierosa. - I pomyśleć tylko, że byli przyrodnim rodzeństwem. To... To nie do pojęcia. Wstrętne. - Wyciągnęła viceroya. - Wszyscy najwyraźniej zapomnieli, że Willie był przy obu pożarach. - Wiesz o tym? Dena zapaliła i wypuściła dym w sufit. - Na to wychodzi. Po pierwszym pożarze miał zwęglone brwi, pamiętasz? Więc musiał go widzieć. A co do drugiego... Wszyscy wiedzą, że znalazł portfel Marshalla Baldwina. Policja go nie znalazła, a on tak? To raczej mało prawdopodobne. Musiał tam być przed pożarem. - Myślisz, że to on podpalił... Willie? On jest za... za grzeczny i za łagodny. Mamo, mówisz poważnie? - Cassidy nie mogła uwierzyć. - Śmiertelnie poważnie. I nie tylko ja tak myślę. Wiele osób w tym mieście jest zdania, że Willie byłby do tego zdolny. Do podpalenia. Spójrz prawdzie w oczy, on nie ma mózgu. On... powiedzmy, że nie jest normalny. To wstyd, kochanie, ja pierwsza to przyznaję. Ten wypadek w strumyku był tragedią. Nie jestem na tyle mściwa, żeby twierdzić, że Bóg chciał dać Sunny nauczkę, ale... Wydaje się, że to coś więcej niż zbieg okoliczności, że był przy obu pożarach. Myślę, że twój ojciec wyświadczyłby przysługę rodzinie i całemu miastu, gdyby umieścił Williego w zakładzie, z ludźmi takimi jak on. Nie czułby się takim potworem. - On nie jest potworem, mamo. On jest... - Stuknięty. - Owinęła sobie sznurek pereł wokół palców. - Pomyśl o tym. Mieszkać z nim w tym samym domu? Przykro mi to mówić, ale muszę być stanowcza. To także mój dom. Postawię sprawę tak: albo on, albo ja. - Mamo... Papieros drżał w ustach Deny. Popiół spadł na podłogę. Schyliła się żeby go sprzątnąć. - Nie wiem, co innego mogę zrobić. - Wyprostowała się. W oczach lśniły łzy. - Twój ojciec zrobił się ostatnio nieobliczalny. - Uspokój się. Nie jest aż tak źle... - Jest, Cassidy - powiedziała w końcu łamiącym się głosem. Przytknęła palce do kącików oczu, żeby otrzeć łzy, nie rozmazując makijażu. - Bycie żoną Reksa Buchanana to istne piekło. Zaczynam rozumieć, dlaczego Lucretia odebrała sobie życie. 21 T. John zatrzymał samochód i strząsnął piach z buta. Przez ostatnie dwa tygodnie szukał śladów Sunny McKenzie. Coraz bardziej był przekonany, że szanse na odnalezienie Sunny są takie, jak na przejażdżkę statkiem kosmicznym, który, jak twierdził stary Pederson, wylądował na środku jego pola, spalił trawę i śmiertelnie przestraszył jego stado czarnych owiec. T. John był zdania, że Pederson wypił za dużo piwa własnej roboty. Strzyknęło mu w plecach, gdy się wyprostował. Wszedł na chodnik przy Seven Eleven. Kilkoro dzieciaków grało w barze na automatach. Jakiś chłopak usiłował zajrzeć do czasopism dla dziewcząt, zatkniętych za ladę. Kobieta z płaczącym niemowlęciem kupowała paczkę jednorazowych pieluch. Wszystko po staremu.
- Jasne - Olivia podeszła do swojego biurka i nacisnęła guzik w
jednej chwili wyprostował się, skupiony i skoncentrowany
południowej Indianie, gdzie mieszkali rodzice.
przyjaciela.
nadepnął mu na odcisk. Mówiono, że płynie w nim aztecka krew.
razy.
fitness zabrze miały o użyteczności organizacji Poszukiwaczy. Historie bez happy
Milla - paradoksalnie - bardzo się cieszyła, że czasem czuje
zakończonych tragicznie. Opowieści o udanych sprawach świadczyć
wiedzieć.
w czymś oparcie (bo wszystko wokół zdawało się kołysać), Milla
Temperatura lodu w jego oczach spadła o kolejny stopień.
każdemu z nich, ale przecież nawet najgroźniejszy drapieżnik mógł
fitness zgorzelec
Sama czuła się zaskoczona swoim zachowaniem. Natychmiast
- Cześć, dziewuszko - powiedział.
- Zamierzałem zostawić krótki liścik pannie Stoneham i przed wyjazdem podrzucić go do jej pokoju. Bezpieczniej jednak będzie, jeśli ty to zrobisz.
Przytulił ją, scałował z policzków jej łzy i zaniósł do łóŜka. Bez zbędnych słów
prawa trzymać Jamiego z dala od rodziny Chada. Teraz będzie
królewski strój! Opamiętał się, gdy zobaczył, Ŝe trzyma w ręku szklankę wina,
siłownia wilanów - Nigdy nie chodziłem z nią do lekarza. Pani Tucker zawsze mnie
Wciąż istniało niebezpieczeństwo, że rodzina Chada będzie
tysięcy dolarów, których ani ona, ani jej siostra nigdy nie zobaczyły.
Alli zabrała Erikę na zakupy jakiejś odzieŜy na zimę, a skoro była juŜ w
R S
kto płaci za remont w dorota was urządzi
wszystkim, ale też był niemal pewien, że przekazywał wówczas pieniądze. Jeżeli tak, to w jaki sposób rewanżowała się Hope? Czym? Kartką z podziękowaniem? A może czymś więcej?
- Bo jestem. - Zarzuciła torbę na ramię. - Od dziewiątej rano do dziesiątej w nocy na nogach.
Posłusznie wpisała swoje dane w odpowiednie poła.
ciała dokonał reszty - wyzwolił w nim szaleństwo.
Choć bronił się przed tym, nie mógł przestać myśleć o pocałunkach, o tym, co
fitness krowoderskich zuchów